ReklamA

poniedziałek, 16 stycznia 2012

O Urzędzie Pracy słów kilka

                 Niedawno otrzymałem z Powiatowego Urzędu Pracy wezwanie do stawiennictwa w tymże urzędzie.  Adnotacja zawierała dopisek cyt: „w celu odebrania oferty pracy lub dalszego szkolenia osoby zarejestrowanej jako osoba bezrobotna”. Pomyślałem sobie jakiego dalszego szkolenia?, skoro gdy chciałem się szkolić (przekwalifikować) usłyszałem, że to obecnie niemożliwe .
                 W wyznaczonym terminie stawiłem się w PUP-ie (nomen omen).
Od urzędnika prowadzącego całą  „zabawę” usłyszałem, iż należy się podpisać na liście obecności i czekać, gdyż niebawem przybędzie pracodawca z ofertą pracy.  Jako poczekalnie, gdzie należało czekać na pracodawcę wyznaczono dość sporą salę. Gdy tak siedzieliśmy w oczekiwaniu na pracodawcę  zauważyłem, że sala ta jest, mimo swych rozmiarów zbyt mała w stosunku do zgromadzonych tam osób. Ciekawość spowodowała, iż ponownie zaglądnąłem do listy obecności i zobaczyłem coś, co wcześniej uszło mojej uwadze. Otóż na liście było 52 nazwiska osób, które dostały wezwanie na ten sam dzień i na tą samą godzinę. Wniosek jaki nasunął mi się na myśl był taki, iż być może ktoś otwiera jakąś działalność ( może coś w ro -
dzaju średniej wielkości firmy)  i potrzebuje sporo ludzi do pracy. Niebawem miało się okazać jak bardzo się myliłem.
Po kilkunastu minutach oczekiwania przybyły dwie bardzo młode i bardzo miłe panie. Przedstawiając się poinformowały nas, iż reprezentują krakowską firmę
(nazwijmy ją X, gdyż nazwa tej firmy nie ma w tym momencie znaczenia)
 i przyszły zaoferować pracę dla dwóch osób w wymiarze czasowym 5/8 etatu. Tak, tak, to nie żart. Pozwolę sobie dla pewności powtórzyć :   5/8  ETATU DLA DWÓCH OSÓB. Przy czym dodatkowo poinformowano wszystkich oczekujących, że zapotrzebowanie jest na jedną kobietę i jednego mężczyznę.  Praca miała być wykonywana na rzecz ZUS-u. Kobieta miała pracować jako sprzątaczka, natomiast mężczyzna miał być pracownikiem gospodarczym.
Nie muszę chyba nikogo przekonywać, iż selekcja odbyła się bardzo szybko. Osoby, które zamieszkiwały  poza miejscowością,  w której usytuowany był ZUS
odpadły automatycznie, gdyż dojazd pochłaniałby większą część wynagrodzenia (przypomnę , 5/8 etatu).  Następnie osoby z wyższym wykształceniem, gdyż odmówiły przyjęcia tej oferty, następnie osoby ze średnim wykształceniem, które również odmówiły przyjęcia „tak zacnej oferty”. Zostało  5 osób, z których wyłoniono dwoje „szczęśliwców”, którzy mogli podjąć pracę na rzecz ZUS-u.

W drodze powrotnej do domu zastanawiałem się nad tym, co dzisiaj zobaczyłem
i co przeżyłem.  Nasunęło mi się kilka stwierdzeń:

1)  ZUS udowadnia na każdym kroku, iż jest organizacją przestępczą i nie 
     szanującą ludzi – podatników. Zamiast zatrudnić ludzi na etacie, zleca
     zatrudnienie innej firmie, oddalonej o ponad 100 km (to nie żart)
     od siedziby ZUS-u, a ta firma zatrudnia na warunkach śmieciowych za to
     sama nieźle na tym zarabia. Pytanie brzmi : czy ZUS nie może od razu, bez
     pośredników  zatrudniać i wypłacać wynagrodzeń ? Kto ma interes w tym
     aby pośrednik zarabiał więcej niż pracownik wykonujący pracę?   

2) Dlaczego urzędnik PUP-u wezwał 52 osoby, skoro były tylko 2 wakaty
     i wiadomo było, że zdecydowana większość z wezwanych ludzi wróci
    o niczym? Ci ludzie przecież nie pracują, a dojazd do PUP-u, to jest jednak
    jakiś koszt.
    Bardzo szybko jednak uświadomiłem sobie, że byłem mimowolnym
    słuchaczem rozmowy urzędników, która to rozmowa stanowi odpowiedź na
    moje pytanie. Otóż gdy podbijałem pieczęć w książeczce  bezrobotnego
    usłyszałem następującą wymianę zdań :
    - „ . . . co, już po wszystkim ?
    - Jasne. I widzisz, że można w godzinę załatwić 50 osób?”
    Teraz jest już jasne, dlaczego urzędnik wezwał tyle osób. Po prostu wykonał
    narzucony mu limit przekazania ofert pracy. On – urzędnik zaoferował
    pracę 52 osobom, a że przyjęły tylko dwie, to już zupełnie inna historia.

3) Czy w tym państwie nikt nie kontroluje pracy urzędników?  Ich sposobów
     i metod pracy. Jak długo urzędnicy będą naszym kosztem (bezrobotnych)
     poprawiać statystyki swojej pracy?

Kilkanaście razy próbowałem skontaktować się z dyrektorem PUP-u.
Nie skutkowało dzwonienie (nigdy nie odbierał telefonu), nie skutkowało osobiste  stawiennictwo w PUP-ie, gdyż nigdy nie trafiłem na dzień, w którym to pan  dyrektor byłby łaskaw stawić się w pracy. Niesamowite, ale nigdy go nie było  gdy  przyjeżdżałem do PUP-u. Przypadek? Pani sekretarka z uśmiechem na ustach zawsze oznajmiała mi , iż pan dyrektor jest w terenie. Natomiast na pytanie kiedy będzie w gabinecie, kiedy będzie przyjmował petentów zawsze  informowała mnie iż nie wie.  

Konkluzja jest taka, że niestety dla nas obywateli tego państwa nie tylko ZUS
i jego urzędnicy mają wszystkich w głębokim poważaniu, lecz inne instytucje państwowe wraz ze swym personelem również. Na pewno kiedyś to się skończy
i to państwo stanie się normalne. Lecz niestety jak na razie takich perspektyw nie widać.
Niestety.  


1 komentarz:

  1. No i czemu ja się nie dziwię? Bo nic w tym odhumanizowanym bajzlu nie jest mnie w stanie zadziwić :(

    OdpowiedzUsuń