ReklamA

piątek, 15 kwietnia 2011

Dofinansowanie z PFRON


Po  odrzuceniu mojego pomysłu na działalność gospodarczą pozwoliłem sobie przedstawić pani urzędniczce plan awaryjny, czyli pomysł na  działalność o in -
nym profilu niż ostatnio przedstawiony. Zauważyłem, że panie siedzące
w pokoju, w którym byłem obsługiwany (były tam trzy urzędniczki) szybko wymieniły spojrzenia między sobą i po chwili którą wypełniała błoga cisza nastąpił odzew ze strony urzędnika państwowego  cyt :  „ … myślę, że ten pomysł nie ma szans na zaakceptowanie.  Taki sam profil działalności założyło w zeszłym roku kilka osób i tylko jednej się powiodło. Pomysł może zostać uznany za nietrafny. . .  Wówczas przedstawiłem swoją wizję działalności. Starałem się  jasno przedstawić jakie kroki i dlaczego właśnie takie zamierzam podjąć. Starałem się wykazać, że na podstawie badań rynku wynika, że jest zapotrzebowanie na tego typu działalność, zwłaszcza w naszym rejonie. Potrzeba tylko uporu i samozaparcia aby wejść na rynek. Poza tym odpowiednia reklama  zdecydowanie mogłaby pomóc w działalności.  Ale,
o zgrozo, im więcej argumentów przedstawiałem, tym większa była dezaprobata dla mojego pomysłu.
Postanowiłem więc przejść do następnego punktu i zacząłem rozmowy o je -
szcze innym profilu działalności.  Jednak nastawienie urzędniczek było dokładnie takie samo jak przy poprzednich moich pomysłach.  Gdy już wyczerpały mi się pomysły jakie miałem przygotowane na ten dzień, zapytałem, co w takim razie mógłbym robić, aby liczyć na pomoc w dofinanso-
waniu działalności. Panie urzędniczki  jakby na takie pytanie czekały. Od razu zaczęły jedna przez drugą uświadamiać mnie, że najlepszym wyjściem byłoby, abym otworzył sklep stacjonarny, a już najlepiej spożywczy. Wówczas otrzymałbym dofinansowanie, a i PFRON byłby spokojny o pieniądze jakie na mnie wyłoży.
Powiem szczerze, że mało mnie szlag nie trafił gdy usłyszałem o sklepie i to jeszcze spożywczym. Człowiek stara się analizować rynek, rozmyśla jak można wejść na rynek z czymś sensownym  aby zaistnieć, a panie urzędniczki oferują mi sklep spożywczy. Pytam się gdzie miałbym ten sklep umiejscowić, bo chyba nie ma już miejsca na którym nie stałby już jakiś większy lub mniejszy sklep spożywczy? Poza tym po żółtaczce jaką przechodziłem nie mogę mieć styczności z żywnością w skali masowej. Sanepid nie dopuści mnie do takiej pracy. Wówczas panie urzędniczki z uśmiechem na twarzy stwierdziły, że takie są przepisy i nic na to nie poradzą.
Tylko o jakie przepisy chodzi? Tego nikt nie potrafił mi wyjaśnić.

2 komentarze:

  1. Wlasnie uderzylo mnie, ze w Warszawie na mojej ulicy sa same sklepy spozywcze, zupelnie jakby komus zabraklo wyobrazni, ze mozna jeszcze czyms handlowac poza makaronem....gdzie sie nie odwroce to sklep spozywczy, jest ich ok 6 na odcinku moze 100m. natomiast nie ma zadnego sklepu ze swiezymi jarzynami ( bo to co lezy w tych spozywczych to zenada), nie ma sklepu z artykulami przemyslowymi, nie ma sklepu co sie kiedys nazywalo mydlarnia, pasmanterii tez nie ma blisko.....ale teraz juz wiem dlaczego.....

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety i takich mamy w naszym kraju urzędników. Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń