ReklamA

środa, 26 stycznia 2011

ZUS-owska dokumentacja, czyli przekręt za przekrętem.

Zanim opowiem jak wyglądała rozprawa w sądzie opiszę co wydarzyło się po komisji a przed moją wizytą w organach sprawiedliwości.


Dnia  3.06.2009 listonosz przyniósł korespondencje z ZUS-u. Miała w nim być dokumentacja medyczna o którą prosiłem  i jest, ale . . .  No właśnie , ZUS nie byłby sobą , gdyby z człowieka po raz kolejny nie zakpił. W przysłanej mi dokumentacji nie ma kopii dokumentu, który sporządził lekarz(?) orzecznik , który mnie przyjmował 24.04.2009.  Przypadek ? Myślę że nie . Ten dokument świadczy o kompetencji pana S.......( orzecznik który mnie przyjmował 24.04.2009) i ZUS chyba zdaje sobie sprawę z tego, że są w nim bzdury popisane. Będę prosił ponownie o wydanie mi tego dokumentu. Zobaczymy jakie tym razem ZUS wymyśli przeszkody. 

10 czerwca otrzymuję korespondencje ze ZUS-u. Jest decyzja  w sprawie mojej renty.  Niestety odmowna.  Jestem załamany.  Od 12.04 nie mam środków do życia.  Pseudomedycyna  Zus – owska triumfuje.

13.06 udaję się do Senatora RP Stanisława Koguta ze skargą na sposób traktowania pacjentów przez ZUS, oraz z prośbą o analizę moich dokumentów przez lekarza  który ordynuje w Hospicjum w Stróżach, nad którym  pieczę sprawuje  Senator Stanisław Kogut. Senator z niedowierzaniem  ( ? ) słucha mojej skargi, ale gdy wezwał w tej sprawie (nie znam osoby więc nie powiem kto to był ) swojego pracownika, ten potwierdził, że znane są mu takie „działania” w ZUS – ie.  Senator  zgadza się  na  moją wizytę u tutejszego lekarza i  ustala godzinę wizyty
w Hospicjum w celu zbadania mnie na okoliczność możliwości podjęcia pracy przeze mnie.
Lekarz, pan Jabłoński, po długiej analizie dokumentów stwierdza, że wg. jego wiedzy renta w moim przypadku jest zasadna. Dziwi się jednocześnie, że mimo iż lekarz ZUS-owski w sanatorium napisał dodatkowo o chorobie serca,  Komisja Orzekająca nie uwzględniła tego. Ale prawdę  mówiąc nie mogła tego uwzględnić, bo po prostu nie zapoznała się z kartoteką.
Po  wizycie u lekarza postanowiłem złożyć odwołanie do Sądu od decyzji ZUS-u.
                                                              

23.06.2009 . Otrzymałem odpowiedź ze ZUS-u. Niestety , tak jak myślałem nie ma  w korespondencji przysłanej do mnie dokumentów sporządzonych przez pseudo lekarzy w czasie tzw. Komisji Lekarskiej.  Otrzymałem za to decyzję zarówno
z pierwszej jak i drugiej komisji, czyli dokumenty które już są w moim posiadaniu. Jednak ZUS ma ludzi za idiotów. Teraz prawdę mówiąc nie wiem co robić.

Po dłuższym zastanowieniu  zadzwoniłem do ZUS-u z prośbą o wyznaczenie terminu w którym mógłbym przyjechać i wskazać który dokument mnie interesuje. W ten sposób ja otrzymałbym dokumenty mnie interesujące  i zakończyłoby to proces wymiany pism między mną i ZUS-em. Pani telefonistka wyznacza termin na 26.04 około południa.


26.04 jadę na umówione spotkanie w ZUS-ie.  Już w pierwszym okienku problem. Otóż pani w okienku, która miała wskazać mi miejsce do którego mam się udać znowu o niczym nie wie (piszę znowu, bo gdy byłem obejrzeć akta po pierwszej komisji wystąpił ten sam problem). Jednym słowem w ZUS-ie  panuje bałagan, aby nie użyć mocniejszego słowa. Po około 30 – to minutowym oczekiwaniu, w czasie którego pani w okienku wykonała wiele telefonów, znalazł się ktoś kto mnie przyjmie. I tu drugi afront. Dowiaduję się mianowicie, że dokumenty których oczekuję nie mogę otrzymać ! ! ! !  NIE MOGĘ OTRZYMAĆ DOKUMENTÓW, KTÓRE MNIE DOTYCZĄ ! ! !   W ten sposób ZUS chroni bzdurne opisy chorych
i  ich stanów, które wypisują pseudo- lekarze orzecznicy. Pomału wszystko staje się jasne. Ale to jeszcze nie wszystko .Gdy okazało się, że mogę sobie przeczytać protokoły z obydwu komisji, oczywiście się zgodziłem i poprosiłem o wgląd.
I tu dopiero zaczynają się rewelacje :
Pan S....... („lekarz” z pierwszej komisji ) pisze : budowa prawidłowa, wzrok 
w normie, postawa prawidłowa, chód prawidłowy, narządy wewnętrzne prawidłowe. I to wszystko wyczytał z dowodu osobistego ! ! ! ! ! ( przypominam, iż decyzje o moim zdrowiu wydał na podstawie wglądu do mojego dowodu osobistego – patrz wcześniejsze wpisy).
Oświadczam , że jestem osobą otyłą , waże ok.130 kg ( w karcie zdrowia pisze – otyłość olbrzymia ) i mam krzywy kręgosłup (budowa prawidłowa ?) , ponadto,
w związku z cukrzycą pogarsza mi się wzrok, i muszę nosić okulary do czytania (wzrok prawidłowy?) . Następnie oświadczam , że  miałem trzy razy złamany staw skokowy, czego konsekwencją do dziś są ogromne bóle w stawie, oraz dużo grubsza łydka – efekt  zapalenia żyły w czasie gdy noga była w gipsie . Na skutek bólu lekko utykam ( chód prawidłowy ) . Ale już mistrzowskim „popisem” pana Stokłosy jest opis ( narządy wewnętrzne – prawidłowe ). Pod pojęciem narządy wewnętrzne rozumiem trzustkę , wątrobę , serce itd. Cukrzyca, to między innymi niewydolność   trzustki (nie produkuje insuliny i muszę sobie ją wstrzykiwać trzy razy dziennie), ponadto mam zaświadczenie o chorobie wątroby ( żółtaczka ) , jak również o niedomaganiu serca. A więc te narządy nie są zdrowe o czym przekonuje pan S....... Może miałby inne zdanie gdyby raczył zapoznać się z dokumentacją medyczną ?

Lekarz, przewodniczący Komisji w Krakowie, do której to Komisji odwołałem się po "wyczynach" sądeckiego doktora popisał się taką samą wiedzą , gdyż bez wglądu w moją dokumentacje napisał dokładnie te same bzdury jakie napisał lekarz(?)
w  Nowym Sączu. Ale to jeszcze nie koniec popisów „pana doktora „ z Krakowa. Za to, że nie pozwoliłem na siebie krzyczeć i pomiatać sobą , za to że stanąłem
w obronie swojej godności  lekarz ów napisał  iż jestem cyt : „ wielomówny 
i nonszalancki „ Napisał również, iż podważam sposoby pracy lekarzy, chociaż nic takiego nigdy, na żadnej komisji nie powiedziałem.Zapytałem tylko dlaczego 14 (czternastu) lekarzy u któych już byłem ze swoimi dolegliwościami uznało, że
z moim stanem zdrowia nie mogę podjąć pracy, a Komisja podważa pracę tych lekarzy, u których się leczę.
W związku z tym będę musiał zwrócić się do Sądu z prośbą o wykreślenie ujmujących mi słów. Ujmujących, albowiem po analizie w słowniku wyrazu „nonszalancki” nie znalazłem tłumaczenia , które stawiało by osobę z tym mianem w pozytywnym świetle.

Teraz poszukam sprawiedliwości w Sądzie . Może tam są jeszcze ludzie prawi
i uczciwi ?

3 komentarze:

  1. Wynika z tego że autor jest za bardzo chory by pracować a za mało chory by dostać rentę.
    Moim zdaniem diagnoza lekarza automatycznie powinna powodować prawo do renty a jeśli człowiek znajdzie i pozwolą mu podjąć pracę, to renta powinna być zawieszana.
    Pozostawienie chorego człowieka bez środków do życia to rozwiązanie niezbyt humanitarne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodam tylko, że przepychanka między lekarzami na temat mojego stanu zdrowia trwa nadal, a ja w dalszym ciągu pozostaje bez środków do życia. Na pytanie z czego mam obecnie żyć wszyscy rozkładają tylko ręce w geście bezradności.
    Gdy oświadczyłem, że w trosce o siebie i rodzinę rozpoczynam pracę "na czarno" i bez orzeczenia lekarskiego dowiedziałem się, że jeżeli to zrobię podlegam karze . . .

    OdpowiedzUsuń
  3. Wy przyszli cudownie ozdrowieni i inni, którzy użalają się nad swoimi problemami zdrowotnymi, że komisja nie przyznała, że komisja zabrała, temu i tamtemu renty, czy inne świadczenia to wasz problem, jest to tylko i wyłącznie czysta ekonomia. Jeżeli za 10 przyjętych w trakcie komisji mam kilkaset złotych, to za zabranie renty też mam kilkaset złotych "premii", więc dośpiewajcie sobie sami jeśli dziennie można uzdrowić kilka osób. Widać jasno, że korzyści są "obopólne". Do zobaczenia na komisji. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń