ReklamA

czwartek, 13 stycznia 2011

Komisja ZUS-owska, czyli polska sprawiedliwość

cd.wpisu z 12.01.2011   
Zbliżały się  Święta Wielkanocne i zbliżała się data ,  kiedy to mijał  mi termin ostatniego dzień chorobowego ( L-4), a co za tym idzie ostatni raz wypłacony miałem zasiłek chorobowy. Od tej chwili nie miałem już środków do życia, lecz moje prośby w ZUS-ie o przyspieszenie mojej sprawy, aby ustalić w końcu mój status spełzły na niczym.
Przed komisją orzekającą  (komisja ta składała się z jednego lekarza !!!, więc po co ta szumna nazwa - komisja?) miałem się stawić  12 dni po upływie mojego chorobowego!!!!!  ( a z czego żyć przez te 12 dni ? jaki jest wówczas mój status?) Zresztą na skutek opieszałośći ZUS-u zostałem zwolniony z pracy  gdyż zakończyłem chorobowe 
i nie miałem w dalszym ciągu pozwolenia na pracę ( badania lekarskie).
Przed „komisją” stawiłem się w wyznaczonym terminie i o wyznaczonej porze. Lekarz  poprosił o dowód osobisty i sprawdził czy to na pewno ja. Jakież było moje zdziwienie kiedy ów lekarz stwierdził, że jestem cyt. „za młody na rente”. Nie przeglądnął nawet jednego mojego dokumentu 
o przebytym leczeniu. Na podstawie dowodu osobistego stwierdził że  jestem za młody i koniec. Dał tylko skierowanie na jedno badanie do szpitala w N, które to badanie miało stwierdzić czy aby na pewno mam cukrzyce i czy jest prawidłowo leczona. I na tym zakończyła pracę „komisja” przed którą miałem się stawić. Więc teraz pytam :
  1 -  jaki dział medycyny uczy rozpoznawać chorobę po danych 
         w dowodzie osobistym ? 
  2 -  za co ten pseudo lekarz bierze wynagrodzenie skoro nie jest     
        w stanie rozpoznać choroby i zagrożenia , które rozpoznało wcześniej 
        12 –tu  leczących  mnie lekarzy ?
 3 -  dlaczego do orzekania w mojej chorobie został wyznaczony (tak  
       wynika z  moich ustaleń) „ lekarz” o   specjalizacji  chirurg – ortopeda, 
        a nie znający temat cukrzycy  np.diabetolog ?
 4 -  dlaczego lekarz orzekający nie przejrzał nawet dokumentacji ? 
 5 -  dlaczego patrząc na mnie i na mój dowód osobisty wydał decyzje   
        podważającą pracę i kwalifikację dotychczas leczących mnie            
        lekarzy?        

Tajemnicą Poliszynela jest fakt, że lekarz orzecznik ZUS za odrzucenie wniosku otrzymuje 500 PLN. Czyżby pieniądze były dla nich (lekarzy ZUS-owskich ) ważniejsze od pacjentów ? A przysięga Hipokratesa ? Zapomnieli już? Primo non nocere

            Po otrzymaniu decyzji  „Pana doktora”  postanowiłem złożyć  odwołanie od tej moim  zdaniem  bandyckiej  decyzji.  Uczyniłem  to
i w konsekwencji został mi wyznaczony drugi termin stawienia się przed komisją .Ma się to odbyć w stolicy województwa, w mieście K.
Poprosiłem również o wgląd do moich dokumentów, gdyż chciałem zobaczyć co "lekarz" napisał, jak opisał mój przypadek skoro nawet nie zadał sobie trudu wglądu do dokumentacji medycznej, nie mówiąc już 
o przeprowadzeniu jakiegokolwiek badania. Ku mojej radości został
wyznaczony termin w którym mogłem zapoznać się z moją dokumentacją medyczną zgromadzoną w ZUS-ie.  W wyznaczonym dniu udałem się do pięknego, wielkiego, marmurem wykładanego gmachu. Oczywiście 
w ZUS-ie nikt nic na ten temat (wyznaczonego terminu wglądu do dokumentów) nie wiedział, ale dzięki uprzejmości pani w recepcji która wykonała naście telefonów zostałem przyjęty przez lekarza który udostępnił mi moje dokumenty. Wielkie było moje zdziwienie gdy zobaczyłem, że lekarz który mnie przyjmuje to nie lekarz(?) przed którym stawałem na komisji . A kilka dni wcześniej byłem i prosiłem o wgląd do dokumentacji i pani w okienku stwierdziła, że jest to niemożliwe, albowiem dokumenty może mi udostępnić tylko i wyłącznie lekarz który mnie badał. A ten miał być dopiero za kilkanaście dni. Jak się okazało nie musiał to być ten sam lekarz, i w ten sposób znowu zostałem wykiwany przez ZUS.
Po zapoznaniu się z dokumentacją poprosiłem na piśmie o wydanie mi wszelakiej dokumentacji medycznej zgromadzonej pod moim nazwiskiem
i moim numerem sprawy.
W odpowiedzi otrzymałem kopię umowy o pracę , oraz kopię świadectwa pracy!!!!! . Tak, tak, to nie żarty, tak ZUS zakpił ze mnie po raz kolejny. To wg. ZUS-u są dokumenty medyczne.
Kilka dni później ponownie zwróciłem się z prośbą o wydanie kopii dokumentacji medycznej, z tym że zaznaczyłem , że chodzi właśnie 
o medyczną a nie żadną inną.  


W międzyczasie (leczenia cukrzycy) stawałem przed Komisją ds. Orzekania o Niepełnosprawności. Pani doktor prowadząca, po zapoznaniu się z moją dokumentacją medyczną stwierdziła, że nastąpiły duże komplikacje zdrowotne w związku z cukrzycą i postanowiła odebrać mi trzecią grupę inwalidzką, którą miałem od dwóch lat i przyznała mi drugą grupę inwalidztwa, co oznacza , że stan mojego  zdrowia się pogorszył. Nie zrobiło to jednak żadnego wrażenia na lekarzu (?) orzeczniku ZUS, który powiedział że nie interesują go opinię cyt : „takich lekarzy”.
Pytam się co znaczy „TAKICH LEKARZY„?, dlaczego wypowiada się 
z drwiną o kolegach po fachu, którzy w przeciwieństwie do niego zadali sobie trud i zapoznali się z moimi kłopotami zdrowotnymi? dlaczego siebie uważa za lepszego fachowca od innych ? A jeżeli decyzje takiej komisji są niewiarygodne, to po co – pytam – takowa komisja istnieje ? Jaki jest jej cel ?
cdn.

5 komentarzy:

  1. Czy nie powinienes wyslac tego listu do Brukseli? Czy my jestesmy w Afryce?

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem szczerze, że nie wiem co robić w tej sytuacji. Bruksela? Tam również są urzędnicy tacy jak u nas. Ich raczej nie interesują nasze problemy i odsyłają pocztą zwrotną do załatwienia w kraju na poziomie naszych organów sprawiedliwości(tak wynika z korespondencji z innymi osobami pokrzywdzonymi przez ZUS). Ale nie wykluczone, że spróbuję również i tej drogi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko się zgadza !!! Ja choruję od 34 lat na cukrzycę , o powikłaniach nie warto wspominać bo bez wykształcenia medycznego jest to oczywiste . Od ponad 20 lat jestem na rencie , od 2007 roku orzeczono całkowitą niezdolność do pracy następnie cofnięta po pseudobadaniu tzw. orzecznika ZUS co pojęcie o cukrzycy miał delikatnie mówiąc bardzo mgliste. Podobnie tzw. komisja .

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za komentarz. Potwierdza on tylko to, co napisałem. Potwierdza, ze Polsce lekarze, zwłaszcza ZUS-owscy stoją ponad prawem, tak jak i cała ta zbrodnicza instytucja. Ale Polska to dziki kraj. Rację w nim ma ten, kto ma władzę, pieniądze i układy.Na nieszczęście dla zwykłych śmiertelników sady bronią zbrodniarzy - orzeczników i ich chlebodawców. Ale być może się to zmieni. Być może już niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też całkiem niedawno byłam na komisji ZUS.. nie była ona pierwszą i pewnie nie ostatnią (choruję przewlekle, znaczna skolioza, niedwydolność oddechowa), ale przyznam, że tak źle nie byłam dawno potraktowana. Pani "orzecznik" nie pytała o nic, kompletnie.. Jak się czuję, czy lepiej czy gorzej, co jestem w stanie robić sama a co nie.. Zero.. Za to nie omieszkała wielokrotnie skomentować, że za swój stan to powinnam podziękować rodzicom.. :/ Żenada. Dostałam całkowitą niezdolność do pracy (podobnie jak na poprzedniej komisji), ale na 3 lata (wcześniej było na 4). Nie ma najmniejszej szansy na poprawę mojego stanu. Nie ma lekarstwa, nie ma możliwości operacji. Nic. Pewne jest tylko to, że wraz z wiekiem będzie gorzej... Co z tego? I tak co parę lat muszę przechodzić ten stres.. i naprawdę wątpliwą przyjemność stawiania przed Szanownym Orzecznictwem :/

    OdpowiedzUsuń