Jakim to wszystko jest bezprawiem, to jeszcze świadczy fakt, że ustawodawca umożliwia osobie z całkowitą niezdolnością do pracy podjęcie zatrudnienia (rzekomo bez zagrożenia utraty świadczenia)i uzyskanie dochodów
w wysokości ponad 2000 złotych brutto miesięcznie. Pytam więc: Na jaką chorobę trzeba zapaść, skoro przy raku z przerzutami do węzłów chłonnych, nadciśnieniu III stopnia, zwyrodnieniach kręgów szyjnych, schorzeniach po leczeniu inwazyjnym nie ma się całkowitej niezdolności do pracy? Ja nie podjęłam takiej pracy, nie dlatego, że nie chcę, ale jej nie ma i dodatkowo czuję się na tyle źle, że nie podejmę pracy, które m a ofercie Grodzki Urząd Pracy (codziennie sprawdzam w Internecie - oferty dla osób niepełnosprawnych. Tak jak Pan Urząd Miasta przyznał mi umiarkowany stopień niepełnosprawności, czyli odpowiednik ZUS-wskiej całkowitej niezdolności do pracy).Tak jak wspomniałam oferty wymagają końskiego zdrowia.
I właśnie teraz trafiłam na Pana blog - jestem bardzo wdzięczna, że Pan to wszystko opisał. Miałam odwołać się do Sądu, ale to by były kolejne upokorzenia, które i tak zaprowadziłyby mnie najwyżej do groźby, że obrażam Sąd i że zostanę ukarana.
Gdy dostałam wtedy od orzecznika, o którym wspomniałam, że wydawał mi się w porządku, częściową niezdolność do pracy i to tylko na okres lat dwóch, to przez 5 dni nie byłam w stanie wyjść z pokoju. Ja nie płakałam, ja wyłam. Nie wiem, co zrobię za te dwa lata. Blisko 28 lat przepracowałam i oddawałam składki na ten przeklęty ZUS w wymiarze rzeczywistych dochodów. Sama nigdy nikogo nie skrzywdziłam. Zawsze starałam się każdemu pomóc na miarę moich możliwości. Sama natomiast zostaje skrzywdzona i to przy takiej chorobie jakim jest rak. Nie mam już siły do niczego.
Serdecznie Pana pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy Pana historii. Proszę się nie zniechęcać, tylko pisać wszystko. Wiem, że nie ma Pan dużo komentarzy, ale mnóstwo ludzi to czyta.
Jeszcze jedno - jestem przekonana, że takich orzeczników los również doświadczy, bo na to zasługują. Orzecznicy są sługusami, ale są też ludźmi; ludźmi pozbawionymi kręgosłupa moralnego. Udają lekarzy, ale lekarz stosuje się do dewizy: przede wszystkim nie szkodzić pacjentowi, a oni nam szkodzą. Renty natomiast przyznają tylko znajomym, rodzince i myślę, że za pieniądze. Jeszcze raz pozdrawiam - Małgorzata T.
I właśnie teraz trafiłam na Pana blog - jestem bardzo wdzięczna, że Pan to wszystko opisał. Miałam odwołać się do Sądu, ale to by były kolejne upokorzenia, które i tak zaprowadziłyby mnie najwyżej do groźby, że obrażam Sąd i że zostanę ukarana.
Gdy dostałam wtedy od orzecznika, o którym wspomniałam, że wydawał mi się w porządku, częściową niezdolność do pracy i to tylko na okres lat dwóch, to przez 5 dni nie byłam w stanie wyjść z pokoju. Ja nie płakałam, ja wyłam. Nie wiem, co zrobię za te dwa lata. Blisko 28 lat przepracowałam i oddawałam składki na ten przeklęty ZUS w wymiarze rzeczywistych dochodów. Sama nigdy nikogo nie skrzywdziłam. Zawsze starałam się każdemu pomóc na miarę moich możliwości. Sama natomiast zostaje skrzywdzona i to przy takiej chorobie jakim jest rak. Nie mam już siły do niczego.
Serdecznie Pana pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy Pana historii. Proszę się nie zniechęcać, tylko pisać wszystko. Wiem, że nie ma Pan dużo komentarzy, ale mnóstwo ludzi to czyta.
Jeszcze jedno - jestem przekonana, że takich orzeczników los również doświadczy, bo na to zasługują. Orzecznicy są sługusami, ale są też ludźmi; ludźmi pozbawionymi kręgosłupa moralnego. Udają lekarzy, ale lekarz stosuje się do dewizy: przede wszystkim nie szkodzić pacjentowi, a oni nam szkodzą. Renty natomiast przyznają tylko znajomym, rodzince i myślę, że za pieniądze. Jeszcze raz pozdrawiam - Małgorzata T.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz